Białoruś: trudna sytuacja uchodźców koczujących na granicy w Brześciu

Na przejściu granicznym Brześć – Terespol codziennie kilkadziesiąt osób próbuje bezskutecznie aplikować o azyl, status uchodźcy lub inną formę międzynarodowej ochrony. Sytuacja, w której normą jest stosowanie nielegalnych cofnięć (push-back) przez polską straż graniczną trwa już od kilku lat. Jednak liczba odmów wzrosła znacznie po roku 2015, kiedy to Straż Graniczna ze strony prawicowego i anty-uchodźczego rządu polskiego dostała przyzwolenie na łamanie prawa międzynarodowego w zakresie ubiegania się o azyl lub inną formę ochrony przez cudzoziemców.

Foto: Jędrzej Nowicki

W 2017 roku z powodu dużej liczby osób koczujących na dworcu w Brześciu temat ten, na chwilę stał się przedmiotem debaty publicznej. Wówczas w Brześciu przebywało ok. 3000 osób, które codziennie podejmowały próby przejścia granicy białorusko–polskiej (gównie obywatele Czeczenii, ale też Kirgistanu, Dagestanu i Inguszetii). Jeszcze w 2016 w związku z licznymi sygnałami docierającymi z granicy o uniemożliwianiu składania dokumentów o azyl, rozpoczęły się wizyty monitorujące i kontrole kilku organizacji pozarządowych m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. W marcu 2017 roku 14 adwokatów z Polski postanowiło przyjechać na granicę, by reprezentować interesy czeczeńskich rodzin, które bezskutecznie próbowały złożyć podanie o azyl na terenie Polski. Adwokaci nie zostali dopuszczeni do swoich klientów. Interwencję podjął również Rzecznik Praw Dziecka i Rzecznik Praw Obywatelskich. Pomimo kontroli i publikacji krytycznych względem SG raportów sytuacja od tego czasu niewiele się zmieniła. Straż Graniczna nadal nie przepuszcza ludzi. Co więcej doszło do jeszcze większego uszczelnienia granicy.

W grudniu 2017 rodziny czeczeńskie informowały nas o licznych naruszeniach w procedurze — niezapewnieniu tłumacza, pobieżnym wypełnianiu wniosków przez funkcjonariuszy, niemożliwości złożenia odwołania lub skargi na działania SG. Obecnie w Brześciu przebywa około 200 – 300 osób, które od kilku miesięcy podejmują próby złożenia podania o azyl. Odmowy przejścia nadal są tłumaczone brakiem wizy. Tymczasem w przypadku ubiegania się o ochronę zgodnie z zasadami Międzynarodowej Konwencji Genewskiej dotyczącej statusu uchodźców z 1951 roku, podczas ubiegania się o azyl lub inną formę ochrony nie potrzebne jest posiadanie ważnej wizy. Niektórzy byli cofani z granicy aż 80 razy. Uchodźcy relacjonują, że procedury są nagminnie łamane – przesłuchania odbywają się bez obecności tłumacza, często na holu w obecności innych funkcjonariuszy i osób oczekujących; powody ucieczki z kraju pochodzenia często nie są wpisywane do dokumentów. Wskazywano również na liczne przypadki upokorzenia jakie doznają uchodźcy ze strony pograniczników. Ludzie są zdezorientowani i sfrustrowani.

Osoby, które zostały cofnięte z granicy są kierowane do pociągu relacji Terespol — Brześć. Nawet te, które mają dokumenty świadczące o torturach czy odsiadywaniu wyroków wydanych przez reżim Ramzana Kadyrowa. Obecnie do Polski wpuszczają 1-2 rodziny dziennie. Reszcie zostaje wstawiony dokument odmowy wjazdu, lub w ogóle nic. Dla kilkuosobowej rodziny każda próba przejścia przez granice to ok. 60 euro dziennie (8 euro od osoby). Dodatkowo trzeba wynająć mieszkanie w Brześciu – czasami po 5 rodzin jedno, żeby było taniej, czasami w hostelach. Ceny są różne, około 15 – 20 euro za noc. Im więcej osób tym taniej. Dodatkowo wiele osób potrzebuje pomocy lekarskiej. Na granicy nie ma zasad, właściwie jest to ruletka – jednym udaje się za 40 razem, inni mieli więcej lub mniej szczęścia. Polska straż graniczna w 2013 roku uniemożliwiała wjazd na terytorium RP 53 000 razy, liczba odmów wzrosła do 118 000 w 2017. Część z odmów może nie być rejestrowana, na co również zwróciły uwagę polskie organizacje pozarządowe (SIP).

Jednocześnie uchodźcy mają coraz większy dystans do przedstawicieli NGOsów (których na miejscu nie ma zbyt wiele), gdyż oczekują pomocy głównie w przejściu przez granicę, wyciągnięciu konsekwencji łamania prawa międzynarodowego przez Polskę i możliwości dostania się do ‘bezpiecznego’ kraju. Dodatkowo w Brześciu ludzie uciekający przez prześladowaniami boją się interwencji ze strony służb współpracujących z reżimem Kadyrowa. Formalnie Czeczeni i inni obywatele Federacji Rosyjskiej mogą przebywać na terenie Białorusi do 90 dni, potem zostają deportowani lub są narażeni na poniesienie innych konsekwencji prawnych. Zdarzało się, że lokalni aktywiści tracili kontakt z osobami deportowanymi, które znikały bez śladu w kraju pochodzenia (nawet ich rodziny nie miały informacji o tym, co się z nimi stało).

Najpotrzebniejsze nie są tylko ciepłe ubrania i jedzenie, lecz wywieranie presji na otwarcie granic, wsparcie finansowe w kupowaniu biletów oraz wynajmowaniu mieszkań. Ludzie utrzymują się z pieniędzy wysłanych przez rodzinę lub korzystają ze wsparcia nieformalnych grup czeczeńskich, których członkowie znajdują się w krajach Europy Zachodniej.

Europejski stan wyjątkowy, w którym łamanie traktatów międzynarodowych przez rządy nie jest wyjątkiem a regułą, stał się codziennością. Potrzeba nam mniej akcji humanitarnych, a więcej akcji politycznych, wymierzonych przeciwko militaryzacji i zaostrzaniu reżimów granicznych.

Informacje po angielsku: https://freedomnews.org.uk/fortress-europe-a-view-from-its-eastern-border/