Ciekawy artykuł i wideo pojawiły się w NaTemacie. Okazuje się, że niskie płace pracowników tymczasowych przyjeżdżających do Polski z Ukrainy to czasem nie tyle wina docelowego pracodawcy, a agencji pracy zapewniającej wyższy poziom swojej marży niż pensji pracownika. Jeden z bohaterów artykułu, pan Jan, twierdzi iż o tym, ile realnie otrzymują jego pracownicy dowiedział się dopiero po tym, jak zgłosili się do niego z pretensjami. Cały artykuł do przeczytania TUTAJ. Zdziwienie pracodawcy trudne do uwierzenia, ale możliwe.
Trzeba przyznać, że w podobny sposób jak wspomniana w artykule firma-krzak NWF działają także ponadnarodowe agencje pracy tymczasowej w całej Europie. Zresztą nie tylko one pasożytują na pracy migrantów. Firmy pośredniczące w zatrudnieniu lub gotówkowych przekazach międzynarodowych często wykorzystują fakt, iż pracownik-migrant nie ma innego wyjścia, jak skorzystać z ich usług. Niedawno dziennikarze (m.in. Dziennika) podali do wiadomości, że wielu robotników budujących Oazę Wilanów w Warszawie otrzymuje za pełnoetatową pracę 300 złotych miesięcznie. Jak się okazuje, to obywatele Korei Północnej, którzy boją się mówić o warunkach swojej pracy z uwagi na możliwy donos – a następnie prawdopodobnie deportację i odebranie paszportu. Gdzie trafia różnica w zarobkach pracowników koreańskich w stosunku do polskich? Częściowo do koreańskich instytucji państwowych pośredniczących w procederze, częściowo do kieszeni szefów rodzimych firm, jak twierdzą inni dziennikarze, personalnie powiązanych ze stołecznymi urzędami.
Kapitał nie zna granic i nie ma narodowości, ale chętnie wykorzystuje obie koncepcje do niewolniczego wyzyskiwania ludzi.
Solidarność naszą bronią!