14 maja, kilkoro aktywistów/ek pro-migranckich zakłóciło spotkanie dyskusyjne z rzeczniczką Frontexu Ewą Moncure, odbywające się w ramach festiwalu Docs Against Gravity. W poniższym tekście, wyjaśniamy dość klarowne polityczne i etyczne motywy naszego wystąpienia.
Frontex to unijna agencja ochrony granic, zajmująca się kontrolą migracji i uszczelnianiem murów Twierdzy Europy, jaką stała się strefa Schengen. Jej praktyczne działania obejmują min:
1. Nadzór nad lokalnymi strażami granicznymi- więc także nad szeregiem ich udokumentowanych nadużyć i przestępstw, często inspirowanych przez managerów z Frontexu (niemieccy pogranicznicy odmówili w 2010 w liście otwartym strzelania do uchodźców na granicy Grecko-Tureckiej, Bułgarscy wykonali rozkaz, skutkujący niedawną śmiercią Afgańskiego migranta, itp, itd.). Uszczelnianie granic lądowych, wyraźnie koreluje z rosnącą liczbą utonięć na Morzu Śródziemnym (2015 – 3770 utonięć, 2016 – już, do maja- 1357). Nie raz utonięcia te wspomagają bliskie spotkania z motorówką Frontexu, celowo wznoszącą fale wokół pontonów.
2. Deportacje, w tym do krajów niebezpiecznych dla migrantów. W tym, także przypominające lata ’40 zbiorowe deportację. W początkach kwietnia br. kursy okrętów Frontexu przymusowo zabierały po 250 osób dziennie z greckiej wyspy Lesbos do ogarniętej wojną domową Turcji. Deportowanym nie pozwolono zabrać rzeczy ani pieniędzy, zwołano ich na selekcje podstępem, rozdzielano rodziny.
3. Łapanki wewnątrz strefy Schengen. W tym, największa łapanka powojennej Europy- operacja Mos Maiorum z zimy 2014/15- skutkująca pojmaniem 20 tys. nieudokumentowanych osób.
4. Działalność wywiadowczo-analityczna, tj. inwigilacja migrantów/ek i środowisk wspierających te osoby.
5. Wdrażanie nowych procedur i technologii. Ciekawym przykładem jest inwestycja w projekt TALOS- system samo-sterowalnych robotów/dronów lądowych, do wykrywania ludzi, obecnie używany min. na granicy ukraińsko-polskiej.
6. Militaryzacja granic, min. koordynacja projektów NATO na Morzu Czarnym.
7. Własna polityka zagraniczna- seria układów z buforowym wianuszkiem dyktatur. Autorytarne państwa ościenne wobec UE, pełnią rolę chłopców od brudnej roboty, zatrzymując część migrantów/ek, metodami które odbiegają od deklarowanych w UE standardów praw człowieka. Dobrze znane są przykłady umów z Kaddafim, wywożącym uchodźców z Afryki Subsacharyjskiej na śmierć na pustyni, a także układy z Łukaszenką, który twierdzi, że „po 89 czasy się zmieniły- granice łączą zamiast dzielić”.
Powyższe kilka przykładów, każdej myślącej logicznie i minimalnie wrażliwej osobie, powinno zapalać ostrzegawcze lampki. Organizacja ta pełni wiodącą rolę w celowym organizowaniu katastrofy humanitarnej na granicach UE i stanowi dla migrantów/ek takie samo zagrożenie jak bojówki neonazistów-amatorów. Dane te są dość powszechnie dostępne. Dlaczego więc zamiast nazwać faszystów faszystami i spalić biurowiec ich centrali (przy Palcu Europejskim w Warszawie), ciągle tak wiele osób chce z nimi gadać?
Odpowiedź znaleźć można w planach budżetowych Frontexu. Odkąd organizacja znalazła się pod ogniem krytyki organizacji migranckich i sojuszniczych (i była bliska zamknięcia), rosnącą pozycje zajmuje tam osobliwy cel- wybielanie własnego wizerunku. W odróżnieniu od wyżej wymienionych, nie jest on celem statutowym, ale nie znaczy to, że ma mniejszą wagę. Miliony wydawano na ciała konsultacyjne, pełne potulnych ekspertów i NGOsów stemplujących zbrodnie metką „zgodne z prawami człowieka”. Wyjątkowo podstępnym i podłym dopełnianiem propagandowej wojny, w której wilk kreuje się na owce, miały stać się pokazy filmów dokumentalnych. Widz, poruszony osobistą tragedią bohaterów skądinąd nie raz bardzo porządnych filmów, ma zapomnieć o tych, którzy stoją poza kadrem- funkcjonariuszach Frontexu, z powodu których migranci nie mogą kupić zwykłego biletu. Własny festiwal Frontexu- BORDEReview z 2013 okazał się totalną klapą. Projekcje przerywane raz po raz protestami migrantów/ek, ginący sprzęt agencji, wreszcie sprzeciw samych autorów filmów- wyrażony choćby w liście Andrei Segre’go, w którym pisał:
Szczególnie nie podoba mi się, że ta inicjatywa kulturalna próbuje uzasadniać i „uczłowieczać” wspomniany nielegalny podział. Nie ma żadnych „humanitarnych” sposobów by aresztować, deportować, wyrzucać i zatrzymywać człowieka. Jeśli Europa decyduje, by to robić, musi to być wyrazem przemocy. Dokonuje jej Frontex. Ja jednak zawsze będę się jej sprzeciwiał.
Dlatego właśnie w tym roku, agencja skierowała swój wzrok na festiwal „Docs Against Gravity”. Tym samym testując etyczne stępienie środowisk artystycznych i granice bezczelności w pseudo-akademickiej debacie. Czy znajdą się pożyteczni idioci „białej europy” gotowi dać głos rzecznikom morderców? Z jednej strony, można by się spodziewać, że zawód filmowca, czy krytyka filmowego, zawiera w sobie pewne standardy etyczne. Zapewne, niektóre osoby w branży, są świadome dydaktycznej roli dokumentalistyki i wagi krytycznej dyskusji wokół niej. Tym razem, po stronie organizatorów zwyciężyły- środowiskowy konformizm, szacunek do „niezależnych autorytetów”, mit „apolityczności” (jak zawsze w służbie panujących) i ślepota na własny przywilej. Zorganizowano kolejną debatę o migrantach- bez migrantów. Za to głos miały na niej NGOsy, w najlepszym razie zajęte czystym humanitaryzmem. Na uwagę zasługuje w tym gronie głos szefa Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, Wojciecha Wilka, którego ekspertyza „Jak zapanować nad kryzysem uchodźców i migrantów/ek zmierzających do Europy?” daje popis myślenia policyjnego wspartego rasistowskim mitem roszczeniowych migrantów ekonomicznych. Jednak najbardziej zaskakującą wisienką na tym pysznym torcie była rzeczniczka Frontexu w jej własnej osobie. Zastanawia nas niezmiernie, jak bezmyślnym trzeba być, żeby oddawać pole rozmowy o migrantach funkcjonariuszom polującym na nich. Jak myślicie, drodzy organizatorzy, czemu na sali zapewne nie było nikogo bez papierów? Czy w sekcji o klimacie możemy liczyć na debatę z BP, lub Chevronem? Czy też do spółki z Monsanto i Stora Enso obsadzą panel o grabieży ziemi? Czy na film o favelach przyjdą brazylijscy policjanci?
Warto by o tym podyskutować, ale wszelką rozmowę ucina bezpośrednia przemoc- czy to będzie funkcjonariuszka Frontexu dopuszczona ze swoimi kłamstwami do głosu, czy reakcja organizatorów na protest: natychmiastowo wyłączony mikrofon, ochrona i szybki telefon na policję- podróż od karierowicza do społeczniaka zajęła organizatorowi ok 30 sekund.
Być może nie warto było się spodziewać więcej po mieszczańskiej publiczności i festiwalu finansowanym przez spekulantów z Millenium Banku. W takiej sytuacji, pozostaje nam nawoływać do bojkotu festiwalu zarówno publiczność jak i tych z partnerów , którzy nie chcą widnieć razem z Frontexem na jednej liście.
Do upadłego, będziemy przypominać: żadnej rozmowy z faszystami, deportować Frontex!
Anty-Frontex Front
[Tekst ukazał się na stronie syrena.tk]