Rozmowy z katem? Dlaczego Frontex nie jest dobrym partnerem w dyskusji o migracji

Syrian refugees wait on the Syrian side of the border near Sanliurfa, Turkey, June 10. Bishop Eusebio Elizondo, chairman of the U.S. Conference of Catholic Bishops' Committee on Migration, says the United States should welcome Syrian refugees and work for peace. (CNS photo/Sedat/Suna, EPA) See ELIZONDO-REFUGEES Nov. 17, 2015.

14 maja, kilkoro aktywistów/ek pro-migranckich zakłóciło spotkanie  dyskusyjne z rzeczniczką Frontexu Ewą Moncure, odbywające się w ramach festiwalu Docs Against Gravity. W poniższym tekście, wyjaśniamy dość klarowne polityczne i etyczne motywy naszego wystąpienia.

Frontex to unijna agencja ochrony granic, zajmująca się kontrolą migracji i uszczelnianiem murów Twierdzy Europy, jaką stała się strefa Schengen. Jej praktyczne działania obejmują min:

1. Nadzór nad lokalnymi strażami granicznymi- więc także nad szeregiem ich udokumentowanych nadużyć i przestępstw, często inspirowanych przez managerów z Frontexu (niemieccy pogranicznicy odmówili w 2010 w liście otwartym strzelania do uchodźców na granicy Grecko-Tureckiej, Bułgarscy wykonali rozkaz, skutkujący niedawną śmiercią Afgańskiego migranta, itp, itd.). Uszczelnianie granic lądowych, wyraźnie koreluje z rosnącą liczbą utonięć na Morzu Śródziemnym (2015 – 3770 utonięć, 2016 – już, do maja- 1357). Nie raz utonięcia te wspomagają bliskie spotkania z motorówką Frontexu, celowo wznoszącą fale wokół pontonów.

2. Deportacje, w tym do krajów niebezpiecznych dla migrantów. W tym, także przypominające lata ’40 zbiorowe deportację. W początkach kwietnia br. kursy okrętów Frontexu przymusowo zabierały po 250 osób dziennie z greckiej wyspy Lesbos do ogarniętej wojną domową Turcji. Deportowanym nie pozwolono zabrać rzeczy ani pieniędzy, zwołano ich na selekcje podstępem, rozdzielano rodziny.

3. Łapanki wewnątrz strefy Schengen. W tym, największa łapanka powojennej Europy- operacja Mos Maiorum z zimy 2014/15- skutkująca pojmaniem 20 tys. nieudokumentowanych osób.

4. Działalność wywiadowczo-analityczna, tj. inwigilacja migrantów/ek i środowisk wspierających te osoby.

5. Wdrażanie nowych procedur i technologii. Ciekawym przykładem jest inwestycja w projekt TALOS- system samo-sterowalnych robotów/dronów lądowych, do wykrywania ludzi, obecnie używany min. na granicy ukraińsko-polskiej.

6. Militaryzacja granic, min. koordynacja projektów NATO na Morzu Czarnym.

7. Własna polityka zagraniczna- seria układów z buforowym wianuszkiem dyktatur. Autorytarne państwa ościenne wobec UE, pełnią rolę chłopców od brudnej roboty, zatrzymując część migrantów/ek, metodami które odbiegają od deklarowanych w UE standardów praw człowieka. Dobrze znane są przykłady umów z Kaddafim, wywożącym uchodźców z Afryki Subsacharyjskiej na śmierć na pustyni, a także układy z Łukaszenką, który twierdzi, że „po 89 czasy się zmieniły- granice łączą zamiast dzielić”.

Powyższe kilka przykładów, każdej myślącej logicznie i minimalnie wrażliwej osobie, powinno zapalać ostrzegawcze lampki. Organizacja ta pełni wiodącą rolę w celowym organizowaniu katastrofy humanitarnej na granicach UE i stanowi dla migrantów/ek takie samo zagrożenie jak bojówki neonazistów-amatorów. Dane te są dość powszechnie dostępne. Dlaczego więc zamiast nazwać faszystów faszystami i spalić biurowiec ich centrali (przy Palcu Europejskim w Warszawie), ciągle tak wiele osób chce z nimi gadać?

Odpowiedź znaleźć można w planach budżetowych Frontexu. Odkąd organizacja znalazła się pod ogniem krytyki organizacji migranckich i sojuszniczych (i była bliska zamknięcia), rosnącą pozycje zajmuje tam osobliwy cel- wybielanie własnego wizerunku. W odróżnieniu od wyżej wymienionych, nie jest on celem statutowym, ale nie znaczy to, że ma mniejszą wagę. Miliony wydawano na ciała konsultacyjne, pełne potulnych ekspertów i NGOsów stemplujących zbrodnie metką „zgodne z prawami człowieka”. Wyjątkowo podstępnym i podłym dopełnianiem propagandowej wojny, w której wilk kreuje się na owce, miały stać się pokazy filmów dokumentalnych. Widz, poruszony osobistą tragedią bohaterów skądinąd nie raz bardzo porządnych filmów, ma zapomnieć o tych, którzy stoją poza kadrem- funkcjonariuszach Frontexu, z powodu których migranci nie mogą kupić zwykłego biletu. Własny festiwal Frontexu- BORDEReview z 2013 okazał się totalną klapą. Projekcje przerywane raz po raz protestami migrantów/ek, ginący sprzęt agencji, wreszcie sprzeciw samych autorów filmów- wyrażony choćby w liście Andrei Segre’go, w którym pisał:

Szczególnie nie podoba mi się, że ta inicjatywa kulturalna próbuje uzasadniać i „uczłowieczać” wspomniany nielegalny podział. Nie ma żadnych „humanitarnych” sposobów by aresztować, deportować, wyrzucać i zatrzymywać człowieka. Jeśli Europa decyduje, by to robić, musi to być wyrazem przemocy. Dokonuje jej Frontex. Ja jednak zawsze będę się jej sprzeciwiał.

Dlatego właśnie w tym roku, agencja skierowała swój wzrok na festiwal „Docs Against Gravity”. Tym samym testując etyczne stępienie środowisk artystycznych i granice bezczelności w pseudo-akademickiej debacie. Czy znajdą się pożyteczni idioci „białej europy” gotowi dać głos rzecznikom morderców? Z jednej strony, można by się spodziewać, że zawód filmowca, czy krytyka filmowego, zawiera w sobie pewne standardy etyczne. Zapewne, niektóre osoby w branży, są świadome dydaktycznej roli dokumentalistyki i wagi krytycznej dyskusji wokół niej. Tym razem, po stronie organizatorów zwyciężyły- środowiskowy konformizm, szacunek do „niezależnych autorytetów”, mit „apolityczności” (jak zawsze w służbie panujących) i ślepota na własny przywilej. Zorganizowano kolejną debatę o migrantach- bez migrantów. Za to głos miały na niej NGOsy, w najlepszym razie zajęte czystym humanitaryzmem. Na uwagę zasługuje w tym gronie głos szefa Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, Wojciecha Wilka, którego ekspertyza „Jak zapanować nad kryzysem uchodźców i migrantów/ek zmierzających do Europy?” daje popis myślenia policyjnego wspartego rasistowskim mitem roszczeniowych migrantów ekonomicznych. Jednak najbardziej zaskakującą wisienką na tym pysznym torcie była rzeczniczka Frontexu w jej własnej osobie. Zastanawia nas niezmiernie, jak bezmyślnym trzeba być, żeby oddawać pole rozmowy o migrantach funkcjonariuszom polującym na nich. Jak myślicie, drodzy organizatorzy, czemu na sali zapewne nie było nikogo bez papierów? Czy w sekcji o klimacie możemy liczyć na debatę z BP, lub Chevronem? Czy też do spółki z Monsanto i Stora Enso obsadzą panel o grabieży ziemi? Czy na film o favelach przyjdą brazylijscy policjanci?

Warto by o tym podyskutować, ale wszelką rozmowę ucina bezpośrednia przemoc- czy to będzie funkcjonariuszka Frontexu dopuszczona ze swoimi kłamstwami do głosu, czy reakcja organizatorów na protest: natychmiastowo wyłączony mikrofon, ochrona i szybki telefon na policję- podróż od karierowicza do społeczniaka zajęła organizatorowi ok 30 sekund.

Być może nie warto było się spodziewać więcej po mieszczańskiej publiczności i festiwalu finansowanym przez spekulantów z Millenium Banku. W takiej sytuacji, pozostaje nam nawoływać do bojkotu festiwalu zarówno publiczność jak i tych z partnerów , którzy nie chcą widnieć razem z Frontexem na jednej liście.

Do upadłego, będziemy przypominać: żadnej rozmowy z faszystami, deportować Frontex!

Anty-Frontex Front

[Tekst ukazał się na stronie syrena.tk]