Po Dniach AntyFronteksowych – komentarz do niedoszłej manifestacji

W dniach 21-23 majaw całej Europie odbyły się kolejne Dni AntyFronteksowe. Także w Polsce miało miejsce to cykliczne wydarzenie – głos przeciwko działaniom unijnej agencji ochrony granic. To właśnie działania Fronteksu odpowiadają za wzrost liczby śmierci na morzu, czy deportowanie uchodźców do krajów, w których toczy się wojna i wktórych łamane są prawa człowieka (takich jak Turcja, Libia czy Afganistan).

23 maja udałyśmy się pod siedzibę Fronteksu, aby przypomnieć o 6. rocznicy śmierci Maxwella Itoyi, Polaka nigeryjskiego pochodzenia zamordowanego przez policjanta Artura Brzezińskiego. Chociaż morderstwo wydarzyło się na oczach tłumu, postępowanie zostało umorzone dwa lata później z braku dowodów. Świadkom zdarzenia – migrantom – nie zapewniono ochrony na czas procesu. Co więcej, część z nich po prostu deportowano, a pozostałych – zastraszonych i zagrożonych deportacją – udało się uciszyć.

Data zamordowania Maxa zbiega się w wymowny sposób z rocznicą otwarcia w Warszawie siedziby Fronteksu. W tym roku, jak i w poprzednich latach spotykałyśmy się, żeby przypomnieć, że śmierć Maxwella nie jest nam obojętna..

Na ten dzień pod siedzibą Fronteksu została zwołana manifestacja mająca uczcić pamięć Maxa oraz pokazać, że są ludzie przeciwni polityce tej agencji oraz jej śmiertelnym konsekwencjom na granicach Europy.

Był to jednak dzień obfity w dziwne wydarzenia i wzmożoną aktywność aparatu represji przeciwko środowisku anarchistycznemu w mieście. Od wczesnych godzin policja cztery razy nachodziła naszych przyjaciół walczących o autonomię żywnościową w zaskłotowanych ogródkach działkowych. Było dużo plotek a niezrozumiałe, agresywne działania policji sugerowały, że być może zaatakują oni także pozostałe autonomiczne miejsca w Warszawie.

Ponieważ jesteśmy związane z tym ruchem, duża część osób mająca brać udział w demonstracji zdecydowała się pozostać u siebie ze względów bezpieczeństwa, my zaś udałyśmy się pod siedzibę Fronteksu, by choć w kilka osób stawić się na umówionym spotkaniu.

Jednak kiedy nasza kilkuosobowa grupka osób zjawiła się na placu Europejskim, została przywitana przez tłum złożony z policji, straży pożarnej, oraz ewakuowanych pracowników biurowca, który był opróżniany właśnie w momencie, w którym miała się rozpocząć demonstracja.

Dowiedziałyśmy się, że budynek był opróżniany z powodu informacji o podłożeniu bomby. Nasza kilkuosobowa grupka postanowiła się więc wycofać – nie chciałyśmy stać się kozłami ofiarnymi tego, co wydawało się niewątpliwą prowokacją. Pojechałyśmy pod Stadion Narodowy – w miejsce, gdzie policjant Brzeziński dokonał morderstwa, by tam upamiętnić szósty rok bez Maxa.

Z mijającymi dniami obraz policyjnych represji i dziwnych wydarzeń dopełnił się. Dowiedziałyśmy się o poniedziałkowym aresztowaniu trójki warszawskich anarchistów, oskarżanych o próbę podpalenia policyjnego radiowozu. Media błyskawicznie podjęły ten temat. Szybko okrzyknięto aresztowanych terrorystami, a wiadomości o ewakuowanych budynkach ze względu na alarmy bombowe w całej Polsce dopełniły obrazu terrorystycznego zagrożenia. Przez kolejne kilka dni media podsycały tę histerię, niewątpliwie by nadać sens wchodzącej właśnie w życie tzw ustawie antyterrorystycznej, która jest kolejnym krokiem w kierunku państwa policyjnego. Skutki tej ustawy odczują wszyscy, również obcokrajowcy.

“[..]Do projektu ustawy dołączony jest katalog informacji, które mogą być użyte do określenia, czy dana osoba jest o zaangażowana w „zdarzenie o charakterze terrorystycznym”, który obejmuje: wyrażanie „fundamentalistycznych haseł” przez reprezentantów muzułmańskich instytucji w Polsce; informacje wskazujące na intencje cudzoziemców z państw „wysokiego ryzyka” przyjeżdżających do Polski na szkolenie lub studia; szczegóły dotyczące konferencji/seminariów, spotkań cudzoziemców pochodzących z państw „wysokiego ryzyka”; szczegóły odnośnie planów utworzenia uniwersytetów islamskich w Polsce; informacje odnoszące się do udziału polskich obywateli w platformach internetowych (czaty i fora) na tak zwanych „radykalnych stronach muzułmańskich”; a także wizyty w aresztach/więzieniach islamskich duchownych i przedstawicieli organizacji związanych w wiarą muzułmańską.

Skupienie się na islamie i muzułmanach oraz na cudzoziemcach jest dyskryminujące. Polskie władze muszą zapewnić, że muzułmanie i cudzoziemcy nie są narażeni na takie rasowe/etniczne/religijne profilowanie, a społeczności, w których muzułmanie i cudzoziemcy żyją, pracują i odpoczywają nie są inwigilowane i monitorowane tylko na podstawie dominującego wyznania lub statusu ich członków. Zamiast tego środki muszą być skierowane na osoby i opierać się na uzasadnionym podejrzeniu o udział w konkretnym czynie przestępczym. […]

Zgodnie z proponowanymi przepisami cudzoziemcy będą mogli zostać poddani szerokiemu zakresowi metod inwigilacyjnych, w tym podsłuchom, monitoringowi komunikacji online, inwigilacji sieci i urządzeń telekomunikacyjnych. Taka inwigilacja mogłaby zostać wprowadzona na podstawie nakazu Prokuratora Generalnego na okres do 3 miesięcy, bez obowiązku uprzedniej autoryzacji sądu, czy uzasadnionego podejrzenia popełnienia wykroczenia. Wyróżnianie w ten sposób cudzoziemców jest dyskryminujące, a potajemny charakter takiej inwigilacji może prowadzić do profilowania osób ze względu na rasę czy pochodzenie etniczne i łamania prawa do prywatności. Projekt ustawy nie przewiduje zabezpieczeń proceduralnych dla zapewnienia, by osoba poddana inwigilacji mogła złożyć zażalenie i ubiegać się o zadośćuczynieniem jeśli powyższe środki zostałyby użyte bezprawnie.

Nowa ustawa zezwala służbom wywiadowczym, granicznym i policji na zbieranie odcisków palców i zdjęć, a także posiadanie bazy obcokrajowców podejrzanych o wjazd lub przebywanie na terenie Polski nielegalnie, przebywanie w miejscu działań grup terrorystycznych lub jeśli występuje zwykłe „podejrzenie”, że dana osoba może być związana z aktem terroryzmu, który jest niejasno zdefiniowany w polskim prawie. Oprócz możliwych obaw o poszanowanie prawa do prywatności tych osób i domniemanie niewinności, ryzyko dyskryminacji opartej o narodowość, etniczność i inne czynniki jest szczególnie wysokie.”[1]

W tym samym czasie na południu Europy wrze. Walka migrantów i migrantek o dostęp do godnych warunków, do życia z dala od wojny i głodu – konsekwencji m.in. europejskiej polityki zagranicznej – przybiera coraz poważniejszy charakter. Masowe deportacje spotykają się ze sprzeciwem rzesz migrantów i migrantek coraz bardziej zdesperowanych swoją sytuacją. Tutejsze media rzadko kiedy podejmują ten temat inaczej niż w kontekście wojny cywilizacji – kolejnego zabiegu wykreowanego na potrzeby kontroli społecznej. Media pomagają społeczeństwu w walce z niewidzialnym wrogiem. Społeczeństwo w takich okolicznościach staje się bardziej karne, zdyscyplinowane – kreuje się więc wrogów. Niech to będą migrantki, anarchistki, nieważne kto – definicja terroryzmu jest tak płynna, że można w nią wepchnąć każdego.

Polskie media ekscytują się niedoszłym podpaleniem policyjnego radiowozu o wiele bardziej niż tysiącami ludzi, którzy w wyniku polityki UE i Fronteksu giną u bram Europy. Niewiele mówiły o tym, że Polska wysyłając wojsko do Iraku czy Afganistanu była i jest współodpowiedzialna za konsekwencje przeprowadzonych tam wojen – destabilizację, biedę i chaos wojny domowej – to, co w efekcie prowadzi do ogromnego eksodusu ludzi z tych regionów. Tak jak przemilcza się „przygody” polskich żołnierzy „wyzwalających” Irak czy Afganistan, tak samo tu, w kraju, kompletnie przemilcza się też bezkarność policji, która ostatnio zabiła aresztowanego kibica we Wrocławiu, tak jak 6 lat wcześniej zamordowała niczemu nie winnego Maxwella Itoyę.

3770 osób utonęłow 2015 roku a do maja 2016 już 1357 osób straciło życie na europejskich granicach. Frontex dalej bez problemów prowadzi swoją morderczą wojnę z migrantkami. Również w tym przypadku media milczą o oprawcach i systemie represji, a powielają narracje, które mają ten system uzasadniać.

Stanowczo sprzeciwiamy się Fronteksowi, Polskiej Policji, służbom bezpieczeństwa i każdemu nowemu prawu ograniczającemu wolność a także medialnej polityce strachu. Dobrze wiemy, że prawdziwi terroryści siedzą w parlamentach i na komisariatach, patrolują granice, deportują, zamykają, wywołują wojny. Mają do tego wiele narzędzi i ciągle wymyślają nowe. My natomiast nadal będziemy stawać naprzeciw ich atakom uzbrojone w solidarność i pomoc wzajemną.

Nie – dla kolejnego antyterrorystycznego prawa!
Nie – dla granic!
Nie – dla Fronteksu!

[1] https://amnesty.org.pl/ustawa-antyterrorystyczna-daje-sluzbom-bezpieczenstwa-niekontrolowana-wladze/