Wieści z Grecji ciąg dalszy

Ciąg dalszy relacji z północnej Grecji od jednej z naszych towarzyszek:

Opublikowano na FB Solidarność z migrantkami i migrantami na Bałkanach

– Właściwie nie ma już dla mnie znaczenia, co się stanie, czy rozpatrzą mój wniosek o azyl. Jeśli deportują mnie do Maroka, jakoś wrócę znowu do Grecji. W międzyczasie może uda mi się trochę zniszczyć system. –

O. dotarł do Grecji na początku grudnia ubiegłego roku, od pół roku przebywa w Salonikach. Współdziała na skłocie Orfanotrofio niemal od począku jego otwarcia.

– W Maroku pracowałem na lotnisku. Codziennie oglądałem ludzi, którzy gdzieś wyjeżdżali, aż stwierdziłem – dlaczego ja nie mogę tego zrobić?

Również wsiadł więc do samolotu i poleciał do Turcji. Tam znalazł szmuglera i przypłynął do Grecji. Podróż przez morze zajęła godzinę, ale tylko dzięki szczęściu nikomu nic się nie stało. W łodzi przeznaczonej dla dwudziestu osób było ich pięćdziesiąt siedem. O. siedział tuż przy burcie i wystarczyło naprawdę niewiele, aby znalazł się w wodzie.

– Nikt nie może sobie wyobrazić, jak niebezpieczna jest ta przeprawa. Ja też tego nie wiedziałem, kiedy wsiadałem do pontonu. Później nie myślałem o tym wiele, dopiero kiedy wybrałem się na plażę w Salonikach i zobaczyłem morze, dotarło do mnie, jak ogromne to było ryzyko. Kiedy płyniesz w tak przepełnionym pontonie boisz się tak bardzo, że spalasz jednego papierosa w ciągu dwóch sekund. Ale kiedy osoba, która sterowała łodzią chciała zawrócić do Turcji, wszyscy zaczęli krzyczeć, żeby tego nie robiła. Dla tych ludzi naprawdę nie ma innej możliwości.

Wylądował na Lesvos, stamtąd dotarł do Aten, a potem do Idomeni. Granica była już zamknięta, trwały protesty, które niejednokrotnie przybierały agresywną formę, rząd szykował się do pierwszej eksmisji. O. też brał udział w protestach, zajmował się również tłumaczeniem na angielski komunikatów i banerów przygotowywanych przez migrantki i migrantów.
Na miejscu poznał grupę aktywistów, którzy powiedzieli mu o nowo otwartym skłocie dla migrantek i migrantów w Salonikach. Pojechał tam kilka dni później.

Skłot został otwarty zeszłego grudnia w odpowiedzi na zamknięcie grecko-macedońskiej granicy. Zapewnia nie tylko schronienie dla migrantek i migrantów; działające w nim solidarnościowe grupy oferują również wsparcie w politycznej walce.
Przez kilka pierwszych dni po otwarciu aktywiści sprzątali, gotowali i zmywali dla migrantów. Później zrobili spotkanie organizacyjne dla wszystkich ludzi, którzy zdecydowali się w nim zamieszkać; od tego czasu dbaniem o skłot zajmują się sami migranci. Tuż po eksmisji Idomeni w grudniu Orfanotrofio zamieszkiwało ponad sto osób, większości jednak udało się przedostać przez granicę – korzystając z usług szmuglerów lub fałszywych papierów. Obecnie przebywa tu około pięćdziesięciu ludzi.
Nie wszyscy jednak są tak aktywni jak O. Wielu z nich wykorzystuje ten czas zastanawiając się jak przedostać się dalej, lub czeka po prostu, aż sytuacja się zmieni.

– Po skłocie zaczęła chodzić plotka, że można pójść na policję, powiedzieć, że straciło się wszystkie papiery i udawać, że jest się Syryjczykiem. Zastanawiałem się, czy też tego nie zrobić, ale jaki byłby sens? Gdyby mi się udało, może byłbym teraz gdzieś w Niemczech, ale tutaj nadal byliby ludzie, którzy nie mogą przedostać się dalej.

Mówi, że denerwuje go samolubność ludzi, którzy korzystając z usług szmuglerów przedostają się na drugą stronę ściany, ale nie robią już nic, żeby ją zniszczyć. Jako aktywista stara się przekonać migrantów do dalszej walki, do wzięcia spraw w swoje ręce, do głośnego protestu. Przez jakiś czas raz w tygodniu w uniwersyteckim radiu opowiadał również o sytuacji na granicach i w obozach oraz o politycznym kontekście całej sytuacji. Tłumaczy też na arabski teksty, ulotki i manifesty.

Według statystyk z ponad 200 000 migrantów, którzy przybyli do Europy w 2016 roku, zaledwie 41% pochodzi z Syrii. W Orfanatrofio mieszkają ludzie różnej narodowości. Są osoby z Syrii, Maroka, Algierii, Somalii, Palestyńczycy i Kurdowie. Wszyscy uwięzieni w Grecji już od kilku miesięcy. Ich sytuacja wygląda podobnie niezależnie od pochodzenia.

– Kiedy ludzie pytają mnie, dlaczego uciekłem, przecież w Maroku nie jest tak niebezpiecznie jak w Syrii, robię się tak zdenerwowany, że nie mogę mówić. W kraju, z którego pochodzę, musisz zaakceptować to, co daje ci rząd, ponieważ ma on wiele sposobów na to, żeby zamknąć ci usta.

W istocie mimo iż w Maroku nie trwa wojna, ludzie muszą mierzyć się z nierównością, przemocą ekonomiczną i opresyjnymi rządami króla Muhammada VI, który posiada władzę nad niemal wszystkimi firmami i instytucjami w kraju, publicznymi i prywatnymi, a osoby z jego bliskiego otoczenia zamieszane były w pranie pieniędzy w Panamie. W 2015 roku znalazł się na piątym miejscu rankingu najbogatszych ludzi w Afryce, sporządzonego przez magazyn Forbes. Majątek króla szacowany jest na 50 miliardów dolarów. Jednocześnie 75% populacji Maroka żyje poniżej granicy ubóstwa. Średnia pensja w kraju to 350 euro, za to już samo wynajęcie jednopokojowego mieszkania na obrzeżach Rabatu kosztuje 170-250 euro. Nie ma żadnej gwarancji stabilnego zatrudnienia, a jedynymi zawodami z których nie można zostać zwolnionym z dnia na dzień jest profesja policjanta lub nauczyciela. Brakuje wolnej prasy – w styczniu zaaresztowanych zostało siedmiu dziennikarzy i aktywistów, którzy brali udział w tworzeniu aplikacji na telefony mającej przekonać obywateli Maroka do dziennikarstwa obywatelskiego – a wszelkie próby sprzeciwu wobec panującej opresji zmieniają się w opresję policyjną.

– Zanim wyjechałem, odbyła się manifestacja niewidomych ludzi domagających się pomocy socjalnej. Policja weszła w tłum i zaczęła ich bić. Wyobraź sobie co by się stało, gdyby “zdrowi” ludzie zaczęli protestować.

O. złożył wniosek o azyl w Grecji. W sierpniu powinien otrzymać odpowiedź. Niezależnie jednak od tego jaka ona będzie, zamierza kontynuować walkę o otwarcie granic dla wszystkich. Planuje dalej rozmawiać z migrantkami i migrantami, z Europejczykami, którzy często nie są świadomi panującej sytuacji, tworzyć kampanie o warunkach w obozach i na granicach. Obecnie jednak odpoczywa, ponieważ zaczął się Ramadan. Na działanie przyjdzie czas po zmierzchu.